20 stycznia 2016

Rozdział 54

Katniss

Bo widok Jo siedzącej przy lodówce z miną mordercy i wpierdzielającej ( inaczej nie sposób tego nazwać ) wszystko co jej wpadło w ręce.
- Porąbało cię ?!
- Mnie ?
- A co to ja wpieprzam po nocy czekoladę i mówię innym, że są grubi i powinni schudnąć ?!
- Każdy ma chwilę słabości... Z resztą nie masz prawa mnie oceniać.
- Coś nie tak z Jack'iem ?
- Nie, właśnie wszystko w porządku - mówi zrozpaczonym głosem.
- To o co chodzi ?
- On... On mi się oświadczył... - całkiem się rozkleja.
- Odmówiłaś ? - pytam całkiem zszokowana.
- Powiedziałam przepraszam i wybiegłam z restauracji.
- Oświadczył ci się na kolacji ?
- Tak i wszystko było idealnie tylko ja to zepsułam.
- Nie mów tak. Masz z nim kontakt ?
- Dzwonił mnóstwo razy ale nie odbierałam a u twojej mamy spotkaliśmy się przypadkiem.
- Nie rycz tutaj tylko zbieraj cztery litery i do niego jedziemy.
- Ale z ciebie poetka. Chwileczkę. Teraz ?!
- A kiedy ? Kochasz go ?
- No... tak.
- Wkurza cię ?
- Na okrągło.
- Akceptujesz go a on ciebie ?
- No niby tak ale...
- Ale to może być tylko jedno. Do łazienki.
Od kiedy wpadłam z Peetą noszę przy sobie test "na wszelki wypadek".
- To niemożliwe.
- Też tak mówiłam.
- Zabezpieczaliśmy się.
- Nie zaszkodzi sprawdzić.
Johanna w ciąży nie była i postanowiła pojechać do swojego chłopaka a właściwie ja postanowiłam a ona miała opcję zostać zamknięta bez jedzenia u mnie w domu aż wrócę albo jechać.
Tak więc spakowałam obrazy dla Peety i ruszyłam w drogę powrotną.
- Hej, jak go kochasz to się zgódź nie ma się nad czym zastanawiać.
- Nie, myślę o tym jaka głupia byłam, że mu nie odpowiedziałam od razu.
- Nie zaprzeczę - śmieję się poprawiając jej tym samym humor.
- Widzisz, Uśmieszniesz się do niego i powiesz, że chcesz przyjąć zaręczyny i po sprawie.
- Łatwo powiedzieć masz to za sobą.
- Tak i odpowiedziałam Peecie przy całej rodzinie a ty będziesz z nim sama.
- Okej wygrałaś.
- Nie marudź. Tak to z siekierą lata a o zaręczyny się boi.
- Mądrala się znalazła.
W przyjemnej atmosferze dojeżdżamy do domu Jack'a.
- To spadaj, ja zaraz przyjdę tylko zaparkuję.
- Dobra.
Tak naprawdę staję niedaleko i obserwuję sytuację.
Jo puka do drzwi i naszym oczom ukazuje się jakaś laska w przykrótkiej pidżamce.
Jestem w szoku i Jo na pewno też.
Wybiegam z samochodu żeby przypadkiem jej nie pobiła.
- Dobry wieczór. Jest Jack ? - pytam bardzo grzecznie.
- Tak, bierze prysznic a o co chodzi ?
Widząc minę Jo mocniej ją odpycham od dziewczyny.
- Koleżanka musi z nim porozmawiać.
- Dobra to wchodźcie. Chcece herbaty albo kawy czy coś ?
- Nie, dziękujemy.
- Spoko a tak wogóle jak się nazywacie ?
- O Jack możemy pogadać ? - po raz pierwszy odzywa sie Jo.
- Jo ?
- Na to wygląda. - łapie go za rękę i wyprowadza z pokoju.
Zostaję sama z tą panną.
- Ykhym jestem Katniss jesli o to pytałaś a ty to ?
- Jestem Jenna siostra Jack'a. - usmiecha się słodziutko.
- Siostra ? Przepraszam na chwilę. - i wybiegam jak oparzona zanim Jo zrobi coś Jack'owi za ''zdradę''.
- Jo !!!
Ale słyszę już jak go wyzywa.
- Chodź tu w tej chwili !
- Co chcesz nie widzisz, że mu wytykam zdradę z jakąś zdzirą ?!
- To jego siostra więc idź go przeproś.
- Co ? Kto ? Jak ?
- Przeproś go.
- Dobra.
Kilka minut później wszystko się wyjaśniło Jo jest oficjalnie zaręczona i postanowiła zostać u Jack'a na noc więc samotnie jadę do szpitala aby zostawić Peecie obrazy.
Kilka dni później dostaję niesamowity telefon.


12 stycznia 2016

Rozdział 53

Bardzo Was przepraszam za brak rozdziałów ale miałam mnóstwo popraw na semestr i szlaban, który nie sposób wyminąć. 
Wybaczcie proszę :(

Katniss


Nie męczy mnie poczucie winy po tym jak zostawiam Peetę samego z wiadomością o śmierci moj... naszego dziecka, które postanowił zaakceptować.
Nadal czuje pustkę pod sercem ale staram się myśleć, że może byłoby chore a teraz tam gdzie jest będzie mu lepiej, zajmie się nim ktoś kto się na tym zna w przeciwieństwie do mnie.
Na tę myśl nawet się uśmiecham.
Tam będzie szczęśliwe.
Kiedy byłam w ciąży Annie, Finnick i moja mama bardzo przejęli się nowymi rolami co prawda tylko oni bo inni mieli się dowiedzieć na rodzinnej kolacji gdy Peeta przyzna się do ojcostwa a skoro do tego nie dojdzie to te wszystkie ubranka i zabawki muszę schować.
W tym celu pojadę do Dwunastki, na stare śmieci i może w końcu zaopiekuję się tym zapchlonym kocurem.
Myśląc nad planami wchodzę do domu.
Ku mojemu zaskoczeniu jest tam strasznie głośno a na mój widok jak się okazuje wszyscy goście milkną.
Myśląc goście mówię sobie w głowie  o wszystkich, których znam trochę lepiej czyli Jo, Annie, Finnicku, Mischon, Effie i Haymitchu a nawet Jacku czyli miłości Johanny.
- Cześć - dukam i wychodzę odstawić kilka kupionych rzeczy do kuchni i wracam do salonu.
- Nad czym tak dyskutowaliście ? - pytam aby przerwać ciszę.
- Tak o podróży i innych bzdetach... - odpowiada pośpiesznie Jo.
Atmosfera jest dziwnie napięta.
A mi zbierają się drobne łezki, które skrzętnie ukrywam kiedy patrzę na wystający już brzuch Annie, który ostentacyjnie pokazuje pod obcisłą bluzką.
Odpędzam od siebie zazdrość i staram się do niej uśmiechnąć.
Ale na widok mojej miny odwraca głowę.
- Co słychać u Peety - zadaje mi pytanie Haymitch.
A ja z nadal nieustającym wyrzutem odpowiadam - to ty powinieneś to wiedzieć lepiej w końcu go tam zwiozłeś.
- Skarbie nie denerwuj się.
- Jak mam się nie denerwować skoro Gale opowiada mu w szpitalu kłamstwa o jakich nawet bym nie pomyślała.
- Gale ?! - mówią zgodnym chórem wszyscy oprócz mojej mamy i Mischon, które wiedziały o jego pobycie w szpitalu.
- Dobrze słyszeliście sąd kazał mu się leczyć.
- Katniss naprawdę nam przykro, że Peetę to spotkało ale każdy z nas tak samo cierpi. - Annie stara się mnie pocieszyć i ma racje nie tylko ja jestem pokrzywdzona.
- Nie tylko on był tam więziony. - burczy pod nosem Jo.
- Przepraszam ale dzisiejsza wizyta mną wstrząsnęła. Przepraszam - powtarzam i wychodzę.
Słysze za sobą szepty a zaraz po tym kroki.
- Hej, ciemna maso !
- Jo przykro mi, że Snow was skrzywdził ale chcę być sama - staram się być delikatna tak jak Peeta ale do niej to nie dociera w końcu to Johanna Uparta.
- Co z nim ?
- Przypomniał sobie, że jestem jego żona i sama wiesz co. - to dość istotny szczegół ale wstyd mi o nim tak otwarcie mówić.
- Uuu musiało być ostro skoro to pamięta - żartuje Johanna.
- Nie tak jak w windzie - odpyskowuję.
- No w końcu jesteś tą starą, nadętą i wkurzoną Katniss jaką lubię. 
- No nie sądziłam, że to kiedyś od ciebie usłyszę.
- Widzisz cuda się zdarzają a więc jest szansa i dla Peety.
- Dzięki - tylko tyle mogę powiedzieć z wdzięczności. 
To takie żarty ale pomagają.
- Spoko a co teraz planujesz ?
- Mam zamiar wrócić do siebie, odpocząć i pozbyć się tych dziecię... - przeklinam się w duchu za swoją gadatliwość.
- Miałaś zamiar powiedzieć dziecięcych ? Jakich dziecięcych ?
- To już nieważne - staram się wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji ale nie potrafię.
- Katniss o czym ja nie wiem ?
- Byłam w ciąży...
- Jak to byłaś ?
- Już nie jestem - odpowiadam odwrócona plecami ze łzami w oczach.
- Poroniłaś ? - pyta cicho.
- Dwa tygodnie temu.
Już o nic nie pyta tylko mnie przytula.
- Nie jesteś sama. Masz rodzinę czyli nas.
- Wiem...
- Pojadę z tobą schować rzeczy, które ci... przeszkadzają. - kończy z dozą niepewności.
- Chcę się spakować, pożegnać z resztą i wyjechać.
- Jasne już cię pakujemy.
Po kilkunastu minutach wszystkie rzeczy są spakowane w samochodzie a ja żegnam moją rodzinę i razem z Johanną wyjeżdżamy.
Podróż mnie nie męczy ale dodaje mi energii.
Kiedy tam dojadę wspomnienia o dziecku nie będą już tak intensywne bo nie spędziłam tam z nim ani jednej chwili.
Johanna wyręcza mnie i zanosi wszystkie dziecięce zabawki i akcesoria na strych czyli w miejsce, w które nikt nie będzie zaglądał.
Ku mojemu zdziwieniu dodatkowo coś znosi ale nie mam ochoty wiedzieć co to.
- Nie smuć się tylko chodź zobaczyć jakie fantazje ma twój facet - śmieje się Jo i prawie przewraca gdy daję jej sójkę w bok.
- Fantazje ?
- Chyba bardziej go kręcisz jako żołnierz i trybut niż żona. - nadal nabija się Johanna.
- Zamkniesz się czy mam ci pomóc ? Oddawaj mi to.












- To była taka sesja ? Czekam na szczegóły. - mówi Jo już spokojniej.
- Może raz mu pozowałam ale reszta... To musza być przebłyski wspomnień. Starał się je uwiecznić na płótnie żeby odróżnić fałsz od rzeczywistości.
- No to brzmi logicznie. W końcu są też obrazy z dwunastki i aren.









- Chciał sobie wszystko przypomnieć. - jestem wzruszona staraniami Peety.
- A tu jest coś jeszcze.
- Pokaż.
- Tego nie malował sam.
I w tym momencie przypominam sobie jak szkicowałam a właściwie bazgrałam portret męża a wtedy jeszcze narzeczonego kiedy mi się nudziło.
- Johanno Manson masz mi to w tej chwili oddać.
- A jak nie to co ?
- Bo w innym wypadku śpisz na dworze.
- Zołza z ciebie ale i tak zdążyłam się przyjrzeć.
- Och, dawaj to idiotko. - naprawdę mnie wkurzyła.



- Bardzo ładnie rysujesz nie masz co się wstydzić. Peecie by się spodobało.
- To genialny pomysł !
- Co ? Znaczy ja mam tylko genialne pomysły ale rozwiń swoją wypowiedź.
- Zawieziemy Peecie te obrazy i wszystkie akcesoria do malowania. - tłumaczę rozpromieniona.
- No jasne to może mu pomóc.
- Szybko do samochodu.
- Wow, wow, wow dziewczyno porąbało cię zaraz noc nie wpuszczą cie na salę jak tam dojedziemy.
- No to z rana wyjeżdżamy.
- A ja pójde się kimnąć w gościnnym.
- Rób co chcesz abyś nie hałasowała.

Kilka godzin później - śroodek nocy

Budzą mnie jakieś hałasy.
Jestem naprawdę przerażona, a co jeśli to włamywacz ?
- Po cichu wychodzę na korytarz i z półki biorę jakiś metalowy przedmiot.
Jakąś pamiątkę albo rzeźbę.
Im bliżej kuchni się znajduję tym hałas jest głośniejszy.
Ostatnim razem kiedy ktoś się włamał i był w kuchni zaatakowano Peete a tym kimś był Gale więc sama nie wiem czego się mam spodziewać.
Ale kiedy wbiegam z wojowniczym  okrzykiem do kuchni totalnie odbiera mi mowę bo takiego czegoś w życiu nie widziałam... 

W komentarzu koniecznie napiszcie co mogło tak zaskoczyc nasza Katniss i jakie są Wasze teorie na ten temat.

Rozdział 52

Życzę Wam wszystkiego igrzyskowego na Nowy Rok. 
Bawcie się dobrze w Sylwestra ;)

Katniss

Przez miesiąc byłam przybita i bardzo schudłam, podkrążone oczy były skutkiem przepłakanych, nieprzespanych nocy.
Mimo wsparcia bliskich ciężko znosiłam odrzucenie Peety.
Bez nich na pewno byłoby gorzej.
Ale czy mogło być gorzej ?
To stało się 13 kwietnia w piątek.
Nadal nie mogę uwierzyć, że ta cała paplanina o pechu w ten dzień jest prawdziwa ale doświadczyłam tego na własnej skórze więc teraz już to wiem.
Zaczęłam dzień od nieudanych zakupów bo nawalił mi samochód.
Ale jestem Katniss Mellark więc nie poddając się poszłam piechotą
i wróciłam z kilkoma wielkimi siatkami i od razu się położyłam przez ból brzucha.
Później to minęło a mama skwitowała to wnioskiem, że po prostu jestem głodna i rzeczywiście trochę byłam i zbagatelizowałam to.
Obejrzałam nudny film i poszłam się wykąpać ale jak się okazało jest awaria i ciepłej wody brak.
Chcąc nie chcąc musiałam iść spać bez cieplutkiego prysznica.
Ale jeszcze kilka godzin później obudził mnie ostry ból w okolicach podbrzusza.
Chciałam wyjść do toalety więc odsłoniłam kołdrę i po prostu krzyknęłam nie wiedziałam jak mam zareagować.
Przybiegła mama i kazała mi nie patrzeć na łóżko ale ja nadal mam ten obraz przed oczami. 
To było po prostu morze krwi.
W łazience przebrałam się i nie wróciłam już do łóżka mama nawet mnie o to nie prosiła. 
Chciała tylko wiedzieć, który to tydzień.
Resztę nocy spędziłam na kanapie.
Na następny dzień powiadomiłam o tym Hannah.
Około dwóch tygodni później odebrałam telefon od niej.
Powiedziała, żebym odwiedziła Peetę a nawet sam prosił o tą wizytę.
Więc z bijącym sercem wsiadłam do samochodu.
Ale zanim udałam się do Peety odebrałam od Hannah wyniki badań zrobionych bez wiedzy chłopaka.
Byłam gotowa na spotkanie.
Tym razem przywitał mnie z uśmiechem i od razu podał list.
- Proszę przeczytaj teraz - powiedział.
Kiedy czytałam o naszym dziecku uroniłam samotną łzę.
- Mam coś dla ciebie - powiedziałam ironicznie.
Nadal był pogodny - nie dziwię się w końcu pamiętał żonę i doszedł do siebie po osaczeniu.
Rzuciłam na stół kopertę z wynikami.
Był zszokowany tym co zobaczył.
- Nie zgodziłem się na badania, kiedy zostały wykonane ? Napisałem w liście, że już pamiętam i chcę być ojcem.
- Ale nie będziesz.
- Jak to ?
- Nasze dziecko nie żyje. - odpowiadam i chowam twarz w dłoniach.
- Poroniłaś ? - widzę, że jest załamany ale nie potrafię go pocieszyć w końcu byłam tak długo z tym wszystkim sama.
- A czy tak wygląda kobieta w 14 tygodniu ? Mam płaski brzuch - odsłaniam koszulkę aby Peeta zobaczył moje żebra i kości miednicy, które mi wystają.
Przeczesuje ręką włosy i nic nie mówi.
W pewnym momencie podchodzi do mnie, klęka i przytula mnie do siebie.
- Przepraszam, że nie mogłem, nie potrafiłem cię wesprzeć.
- Jesteś chory nic nie mogłeś poradzić.
- Powinienem już dawno zacząć się leczyć i być lepszym mężem.
- Nie mogłeś pogódź się z tym walczyłeś ze skutkami osaczenia. Teraz ważne jest to, że zaczynasz pamiętać wiele rzeczy i któregoś dnia będziemy mogli żyć jak dawniej.
- Nigdy nie będziemy żyć normalnie. Nie po tym co przeszliśmy.
- Muszę iść. - zrywam się z krzesła i łapię za klamkę.
- Katniss ? - zatrzymuję się w pół kroku - Kocham cię, skarbie.
I wychodzę.
Nie mam siły nawet zapłakać bo dawno zabrakło mi łez.
To, że Peeta powoli zdrowieje i przypomina sobie co nas łączyło jest powodem do radości ale śmierć dziecka, które nosiłam pod sercem to ból jakiego nie sposób opisać.

Peeta

Wyszła bez słowa.
Nie potrafię a właściwie nie mogę jej pocieszyć.