Bardzo Was przepraszam za brak rozdziałów ale miałam mnóstwo popraw na semestr i szlaban, który nie sposób wyminąć.
Wybaczcie proszę :(
Katniss
Wybaczcie proszę :(
Katniss
Nie męczy mnie poczucie winy po tym jak zostawiam Peetę samego z wiadomością o śmierci moj... naszego dziecka, które postanowił zaakceptować.
Nadal czuje pustkę pod sercem ale staram się myśleć, że może byłoby chore a teraz tam gdzie jest będzie mu lepiej, zajmie się nim ktoś kto się na tym zna w przeciwieństwie do mnie.
Na tę myśl nawet się uśmiecham.
Tam będzie szczęśliwe.
Kiedy byłam w ciąży Annie, Finnick i moja mama bardzo przejęli się nowymi rolami co prawda tylko oni bo inni mieli się dowiedzieć na rodzinnej kolacji gdy Peeta przyzna się do ojcostwa a skoro do tego nie dojdzie to te wszystkie ubranka i zabawki muszę schować.
W tym celu pojadę do Dwunastki, na stare śmieci i może w końcu zaopiekuję się tym zapchlonym kocurem.
Myśląc nad planami wchodzę do domu.
Ku mojemu zaskoczeniu jest tam strasznie głośno a na mój widok jak się okazuje wszyscy goście milkną.
Myśląc goście mówię sobie w głowie o wszystkich, których znam trochę lepiej czyli Jo, Annie, Finnicku, Mischon, Effie i Haymitchu a nawet Jacku czyli miłości Johanny.
- Cześć - dukam i wychodzę odstawić kilka kupionych rzeczy do kuchni i wracam do salonu.
- Nad czym tak dyskutowaliście ? - pytam aby przerwać ciszę.
- Tak o podróży i innych bzdetach... - odpowiada pośpiesznie Jo.
Atmosfera jest dziwnie napięta.
A mi zbierają się drobne łezki, które skrzętnie ukrywam kiedy patrzę na wystający już brzuch Annie, który ostentacyjnie pokazuje pod obcisłą bluzką.
Odpędzam od siebie zazdrość i staram się do niej uśmiechnąć.
Ale na widok mojej miny odwraca głowę.
- Co słychać u Peety - zadaje mi pytanie Haymitch.
A ja z nadal nieustającym wyrzutem odpowiadam - to ty powinieneś to wiedzieć lepiej w końcu go tam zwiozłeś.
- Skarbie nie denerwuj się.
- Jak mam się nie denerwować skoro Gale opowiada mu w szpitalu kłamstwa o jakich nawet bym nie pomyślała.
- Gale ?! - mówią zgodnym chórem wszyscy oprócz mojej mamy i Mischon, które wiedziały o jego pobycie w szpitalu.
- Dobrze słyszeliście sąd kazał mu się leczyć.
- Katniss naprawdę nam przykro, że Peetę to spotkało ale każdy z nas tak samo cierpi. - Annie stara się mnie pocieszyć i ma racje nie tylko ja jestem pokrzywdzona.
- Nie tylko on był tam więziony. - burczy pod nosem Jo.
- Przepraszam ale dzisiejsza wizyta mną wstrząsnęła. Przepraszam - powtarzam i wychodzę.
Słysze za sobą szepty a zaraz po tym kroki.
- Hej, ciemna maso !
- Jo przykro mi, że Snow was skrzywdził ale chcę być sama - staram się być delikatna tak jak Peeta ale do niej to nie dociera w końcu to Johanna Uparta.
- Co z nim ?
- Przypomniał sobie, że jestem jego żona i sama wiesz co. - to dość istotny szczegół ale wstyd mi o nim tak otwarcie mówić.
- Uuu musiało być ostro skoro to pamięta - żartuje Johanna.
- Nie tak jak w windzie - odpyskowuję.
- No w końcu jesteś tą starą, nadętą i wkurzoną Katniss jaką lubię.
- No nie sądziłam, że to kiedyś od ciebie usłyszę.
- Widzisz cuda się zdarzają a więc jest szansa i dla Peety.
- Dzięki - tylko tyle mogę powiedzieć z wdzięczności.
To takie żarty ale pomagają.
- Spoko a co teraz planujesz ?
- Mam zamiar wrócić do siebie, odpocząć i pozbyć się tych dziecię... - przeklinam się w duchu za swoją gadatliwość.
- Miałaś zamiar powiedzieć dziecięcych ? Jakich dziecięcych ?
- To już nieważne - staram się wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji ale nie potrafię.
- Katniss o czym ja nie wiem ?
- Byłam w ciąży...
- Jak to byłaś ?
- Już nie jestem - odpowiadam odwrócona plecami ze łzami w oczach.
- Poroniłaś ? - pyta cicho.
- Dwa tygodnie temu.
Już o nic nie pyta tylko mnie przytula.
- Nie jesteś sama. Masz rodzinę czyli nas.
- Wiem...
- Pojadę z tobą schować rzeczy, które ci... przeszkadzają. - kończy z dozą niepewności.
- Chcę się spakować, pożegnać z resztą i wyjechać.
- Jasne już cię pakujemy.
Po kilkunastu minutach wszystkie rzeczy są spakowane w samochodzie a ja żegnam moją rodzinę i razem z Johanną wyjeżdżamy.
Podróż mnie nie męczy ale dodaje mi energii.
Kiedy tam dojadę wspomnienia o dziecku nie będą już tak intensywne bo nie spędziłam tam z nim ani jednej chwili.
Johanna wyręcza mnie i zanosi wszystkie dziecięce zabawki i akcesoria na strych czyli w miejsce, w które nikt nie będzie zaglądał.
- Nie smuć się tylko chodź zobaczyć jakie fantazje ma twój facet - śmieje się Jo i prawie przewraca gdy daję jej sójkę w bok.
- Fantazje ?
- Chyba bardziej go kręcisz jako żołnierz i trybut niż żona. - nadal nabija się Johanna.
- Zamkniesz się czy mam ci pomóc ? Oddawaj mi to.
- To była taka sesja ? Czekam na szczegóły. - mówi Jo już spokojniej.
- Może raz mu pozowałam ale reszta... To musza być przebłyski wspomnień. Starał się je uwiecznić na płótnie żeby odróżnić fałsz od rzeczywistości.
- No to brzmi logicznie. W końcu są też obrazy z dwunastki i aren.
- A tu jest coś jeszcze.
- Pokaż.
- Tego nie malował sam.
I w tym momencie przypominam sobie jak szkicowałam a właściwie bazgrałam portret męża a wtedy jeszcze narzeczonego kiedy mi się nudziło.
- Johanno Manson masz mi to w tej chwili oddać.
- A jak nie to co ?
- Bo w innym wypadku śpisz na dworze.
- Zołza z ciebie ale i tak zdążyłam się przyjrzeć.
- Och, dawaj to idiotko. - naprawdę mnie wkurzyła.
- Bardzo ładnie rysujesz nie masz co się wstydzić. Peecie by się spodobało.
- To genialny pomysł !
- Co ? Znaczy ja mam tylko genialne pomysły ale rozwiń swoją wypowiedź.
- Zawieziemy Peecie te obrazy i wszystkie akcesoria do malowania. - tłumaczę rozpromieniona.
- No jasne to może mu pomóc.
- Szybko do samochodu.
- Wow, wow, wow dziewczyno porąbało cię zaraz noc nie wpuszczą cie na salę jak tam dojedziemy.
- No to z rana wyjeżdżamy.
- A ja pójde się kimnąć w gościnnym.
- Rób co chcesz abyś nie hałasowała.
Kilka godzin później - śroodek nocy
Budzą mnie jakieś hałasy.
Jestem naprawdę przerażona, a co jeśli to włamywacz ?
- Po cichu wychodzę na korytarz i z półki biorę jakiś metalowy przedmiot.
Jakąś pamiątkę albo rzeźbę.
Im bliżej kuchni się znajduję tym hałas jest głośniejszy.
Ostatnim razem kiedy ktoś się włamał i był w kuchni zaatakowano Peete a tym kimś był Gale więc sama nie wiem czego się mam spodziewać.
Ale kiedy wbiegam z wojowniczym okrzykiem do kuchni totalnie odbiera mi mowę bo takiego czegoś w życiu nie widziałam...
W komentarzu koniecznie napiszcie co mogło tak zaskoczyc nasza Katniss i jakie są Wasze teorie na ten temat.
Naprawde nie wiem co, obstawiam Johanne.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział czekam na następny ❤❤❤❤
Super <33
OdpowiedzUsuńJOHANNA
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny :)
OdpowiedzUsuńWow. Super. Czekam na następne
OdpowiedzUsuń